Recenzja filmu

Rodeo (2022)
Lola Quivoron
Julie Ledru
Yannis Lafki

Born to be wild

Choć "Rodeo" przypomina czasami jazdę po fabularnych wybojach, to pędząc na łeb na szyję i zostawiając swoich bohaterów w tyle, film jest przekonującą "odą do wolności" oraz studium kobiecego
Born to be wild
"Urodziłam się z motocyklem między nogami" – przekonuje uzależniona od adrenaliny Julia, która z gorącym uczuciem spogląda na swój przyszły "zakup". Zanim sprzedawca zdąży zareagować, dziewczyna dodaje gazu i z dzikim uśmiechem na twarzy rusza gwałtownie przed siebie. Lola Quivoron zaczyna swój pełnometrażowy debiut fabularny od dynamicznej ekspozycji głównej bohaterki Julii, alias "Incognito". W emancypacyjnej opowieści o poszukiwaniu swojego miejsca w męskim światku motoryzacyjnym francuska reżyserka inspiruje się  kinem akcji w stylu pierwszych "Szybkich i wściekłych" lub - wierzcie na słowo - "Ghost Ridera". I choć "Rodeo" przypomina czasami jazdę po fabularnych wybojach, to pędząc na łeb na szyję i zostawiając swoich bohaterów w tyle, film jest przekonującą "odą do wolności" oraz studium kobiecego silnego charakteru.


Julia na co dzień stroni od ludzi. Matki unika, a z bratem widuje się rzadko, zazwyczaj gdy ma do niego jakiś interes. Jej życie zmienia się, gdy trafia na jeden z nielegalnych zlotów motocyklowych, gdzie poznaje bandę zapaleńców, którzy całe dnie spędzają na amatorskich wyścigach. Gdy Julia niepewnie wkracza na tor, od jednego z zamaskowanych jeźdźców słyszy: "Usiądź z boku z innymi dziewczynami i czekaj na swoją kolej". Bohaterka nie ma jednak zamiaru się dostosować. W męskiej enklawie wcale nie czuje się obco. To w towarzystwie milczących dziewczyn podziwiających z ubocza lśniące maszyny i muskulaturę kierowców czuje się piątym kołem u wozu. Ubrana w znoszoną sportową koszulkę oraz luźne spodenki, bez makijażu i z furą nieujarzmionych włosów na głowie przypomina trochę Rue (Zendaya), protagonistkę "Euforii" samotnie przemierzającą miasto na rowerze. Obydwie najchętniej nigdy by się nie zatrzymywały. 

Pokazując swoje zamiłowanie do ryzyka, Julia szybko wchodzi w szeregi handlujących nielegalnymi częściami motocrossowców, którymi z więzienia zarządza tajemniczy Domino. W zamian za współpracę dziewczyna dostaje miejsce na garażowej kanapie. W warsztacie pośród serwisowanych i nierzadko skradzionych motocykli czuje się lepiej niż u siebie. A gdy z czułością muska skórzane siodełko i śni o śmierci obok wiernej maszyny, nietrudno odnieść wrażenie, że jednym z ulubionych filmów Loli Quivoron musi być "Titane" Julii Ducournau

"Rodeo" brakuje niestety transgresyjnego charakteru, rozbuchanej erotyki i scenariusza na miarę tego, który napisała Ducournau. Reżyserka nie do końca wie, dokąd zmierza jej bohaterka. Ledwie dotyka również tematu jej seksualności, stawiając na drodze bohaterki atrakcyjną żonę Domina, Ophélię (Antonia Buresi), której życie (paradoksalnie bardziej niż męża) przypomina więzienie. Dziewczyna zaprzyjaźnia się z żyjącą w lęku przed partnerem kobietą i jej jedenastoletnim synem. Pokazuje Ophelii świat, o jakim ta dawno już zapomniała. Szkoda więc, że reżyserka decyduje się na bardzo szybkie ucięcie wątku, zaprzepaszczając cały potencjał tej niezwykłej relacji. 


Quivoron nie rozwija również wystarczająco postaci Kaïsa (Yannis Lafki) – jedynego chłopaka z motocrossowego środowiska, który okazuje sympatię dziewczynie, podziwia ją za niezależność i bezkompromisowość. Na miano najbardziej papierowych bohaterów zasługują jednak wrogo nastawieni do Julii Manel (Junior Correia) i Ben (Louis Sotton) pragnący bez wyraźnej przyczyny wykluczyć dziewczynę z ultramęskiej społeczności. Na szczęście Julie Ledru za sprawą swojej ogromnej charyzmy i ekranowej naturalności z powodzeniem odciąga uwagę widzów od fabularnych nieścisłości i scenariuszowych niedociągnięć. Autor zdjęć, Raphaël Vandenbussche, nie odstępuje Ledru nawet na krok, ukazując w ziarnistych zbliżeniach twarzy Julii jej miłość do adrenaliny oraz rozgorączkowaną naturę wagabundy. Niejednoznaczność młodej kobiety i jej skłonności do autodestrukcji wcale nie wykluczają naszej empatii. Bez względu na okoliczności, grająca według własnych zasad Julia najzwyczajniej w świecie wzbudza podziw i zasługuje na miano współczesnej, filmowej girl boss. 

Ujęcia rozpędzonych, hałaśliwych maszyn i pędzących przed siebie jeźdźców kipią energią i przywołują na myśl kultowe sceny z "Easy Ridera". "Wciśnij gaz, hamuj, przyspiesz. Jeśli ci się uda, będziesz latać" – mówi Julii jeden z motocyklistów, tłumacząc jej, jak postawić pojazd na tylnym kole i w pełni oddać się chwili. Jeśli młoda i ambitna Quivoron również wsłucha się w te słowa, z pewnością zaj(e)dzie daleko.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones